Archiwum 10 sierpnia 2003


sie 10 2003 powrot
Komentarze: 0

wrocilam... nie bylo tak źle... mogę nawet powiedzieć, że bylo fajnie... gdyby nie ta cholerna wizyta u lekarza jutro to nawet bym zostala jeszcze pare dni... ale zacznijmy wszystko od poczatku:

jest piatek po poludniu:

do domu wraca mama... tak jak juz pisalam - szybkie pakowanie, obiad (moje ulubione pierogi z jagodami... miami...) i wyjazd... droga ciągnęla sie niemilosiernie... czemu? nie wiem... ale o 19 byliśmy na szczescie na miejscu... p.m. i siostra namówili mnie na wypad nad jeziorko i polapanie troche raków... jeśli ktoś nie próbowal polecam... fajna sprawa... noc byla spedzona w namiocie... nie pamietam kiedy ostatnio sie tak balam... masakra... i ta swiadomość, że w każdej chwili ktoś może przyjść... aaaaaaaaaaaa... na samą myśl o tym nadal się boję...

rano pobudka... trzeba bylo pomoc na gospodarce... nic gorszego... jakoś się wymigalam i znowu slyszalam tylko jaka to moja siostra pracowita... straszne... już się przyzwyczailam... zresztą oni przez te 19 lat też powinni byli się nauczyć!! dzień spędzony w domu... noc znowu w namiocie... tym razem bylo jeszcze gorzej bo spalam tam tylko ja i moja mlodsza siostra... mój brat pojechal na wesele... nie zasnęlam do 3 nad ranem... czekalam tez troche na smsa od p.k. na szczęście doczekalam się... nic specjalnego nie napisal ale najważeniejsze bylo, że napisal...

dziś dzień zacząl sie o 11... znowu troszkę pospalam... prawde mowiac obudzilam sie juz wczesniej ale nie chcialam wstawac bo mialam nadzieje ze ominie mnie msza... i tak tez sie stalo... wstalam za pozno wiec nie pojechalam... czasem az sie boje co ze mna bedzie... taka bezboznica.... jesli jest pieklo to na pewno sie w nim znajde...

jak wrocilismy do domu to musialam sie powstrzymywac zeby nie wejsc do netu... jakos sie udalo wytrzymac... weszlam i... klops... nie bylo i nie ma do tej pory p.k.... a tak chcialam z nim porozmawiac... przykro mi teraz...

przeczytalam w horoskopie ze spotkam faceta i nie bede wiedziec czy to jest przyjazn czy to jest kochanie... podobno kazdy dostosowuje horoskop do siebie... mozliwe... ale u mnie naprawde tak jest... nie wiem czy to jest przyjazn czy to jest kochanie...

ale dzis namieszalam... niezly metlik mam w glowie... wiec nie bede juz sie rozpisywac tylko ide... jeszcze powysylam pare smsow i do spania... zycze wszystkim milej nocki...

m.p. : :